Kardynał Stanisław Dziwisz

Pułapka wierności [FELIETON]

Jan Rokita, Teologia polityczna online, 2020-11-22   Aby się bronić Dziwisz musiałby przyznać, że święty papież mógł w ogóle podejmować błędne decyzje. Tyle tylko, że jeśli czegoś można być pewnym, to tego, iż bezgraniczna wierność Wojtyle i jego pamięci – ów kluczowy i najbardziej szlachetny rys osobowości Dziwisza – nie pozwoli mu na to, aż po jego ostatnie tchnienie – pisze Jan Rokita w kolejnym felietonie z cyklu „Z podbieszczadzkiej wsi”. Wielkimi krokami zbliża się lincz na kardynale Stanisławie Dziwiszu. Emerytowany biskup krakowski już funkcjonuje w domenie publicznej jako „Don Stanislao”, co wymyślili autorzy oskarżycielskiego filmu, zręcznie posługujący się metodą „czarnego piaru”. Zabieg jest oczywiście celowy: idzie o to, aby opinia publiczna, bez wątpienia zbulwersowana odkrywanymi przypadkami deprawacji i libertynizmu katolickiego kleru, właśnie Dziwisza uznała za herszta libertyńsko-homoseksualnej mafii, nie tylko w skali Polski, ale Kościoła Powszechnego. Niegdysiejszy sekretarz papieski, z czasu gdy miała miejsce większość owych odkrywanych dzisiaj skandali, nadaje się do tej roli akuratnie. Po pierwsze dlatego, że w końcu przez 27 lat tkwił w samym centrum Kościoła Powszechnego, nieustannie u boku świętego papieża Jana Pawła II, więc łatwo uznać, że kto jak kto, ale on właśnie „musiał przecież wszystko wiedzieć”. Po drugie, bo takich Sancho Pansów u boku wielkich Don Kichotów lud nigdy nie lubi, a współcześnie zwykł ich zwać „teczkowymi” i posądzać o robienie ciemnych intryg na zapleczu. Po trzecie zaś, bo Dziwisz osobowościowo pasuje do roli kozła ofiarnego. Łatwowierny, niezbyt asertywny i słabo wygadany, przez co kiepsko się broni przy wytresowanych i agresywnych redaktorach. A przede wszystkim jednowymiarowo skupiony na jednej i tylko jednej rzeczy, która nadała sens całemu jego życiu: na wiernej służbie Karolowi Wojtyle. Kiedy ją rozpoczynał jako młody ksiądz w roku 1966, nie mógł nawet w snach przypuścić, iż będzie to służba dla jednej z najwybitniejszych i najważniejszych postaci XX wieku. Jednak kto cały świat widzi z perspektywy swego bezgranicznego oddania, jest z natury rzeczy podejrzany o celową ślepotę na bieg spraw tego świata, albo co gorsza – o celowe skrywanie ich świetnego widzenia pod maską „pokornej służby”. Dziwisz osobowościowo pasuje do roli kozła ofiarnego. Łatwowierny, niezbyt asertywny i słabo wygadany, przez co kiepsko się broni przy wytresowanych i agresywnych redaktorach Tyle tylko, że patrząc chłodnym okiem na fakty, trudno znaleźć realny przedmiot owego podejrzenia. Przynajmmniej w świetle tych faktów, które dotąd znane są w domenie publicznej. Propagandowy film wyemitowany przez TVN powraca do sięgającej czasów PRL historii zdeprawowanego księdza z diecezji bielsko-żywieckiej, w którego winę tamtejszy biskup nie był skłonny uwierzyć. Zarzut wobec Dziwisza polega na tym, że wiele lat później – w 2012 roku miał dostać list w tej sprawie, ale się nią nie zajął. Ktokolwiek choć trochę zna stosunki władzy wewnątrzkościelnej wie dobrze, że wchodzenie w sporne kwestie jednej diecezji przez biskupa innej jest ewenementem, jaki zdarza się od wielkiego dzwonu, np. na zarządzenie papieskie (jak ostatnio w Kaliszu). Zresztą sam pomysł, iż można oskarżyć biskupa tylko dlatego, że dostał list o występkach duchownego nie podlegającego jego jurysdykcji, wygląda na mało sensowny, bo pozwala oskarżyć każdego o cokolwiek. Jednak żądne krwi media nie przejmują się takimi drobiazgami i bez zmrużenia oka (tak jak np. portal OKO.press) zmyślają w żywe oczy, iż chodzi o duchownego z diecezji krakowskiej. W końcu cóż znaczą takie drobiazgi wobec misji dopadnięcia w jakiś sposób „Don Stanislao”? Podobnie rzeczy się mają ze sławnym, choć niemal nikomu w Polsce nieznanym, watykańskim raportem o sprawie kardynała McCarricka. Dziwisz ma być winien temu, że ów amerykański biskup napisał doń odręczny list, zapewniając o swym uczciwym życiu. Jak stwierdza raport – papieski sekretarz doręczył go Janowi Pawłowi II (ponoć nawet specjalnie kazał go precyzyjnie tłumaczyć dla papieża). I jak wiadomo – papież, po procedurze konsultacji z biskupami USA, powołał zdeprawowanego duchownego na waszyngtońską stolicę biskupią. Ta sprawa jak w soczewce oddaje sedno obecnej nagonki na Dziwisza. Ci, którzy go dziś oskarżają, chcieliby zrzucić nań odpowiedzialność za całą politykę Stolicy Apostolskiej w tamtych czasach, a zwłaszcza za błędne papieskie decyzje personalne. Aby się bronić Dziwisz musiałby przyznać, że święty papież mógł w ogóle podejmować błędne decyzje. Tyle tylko, że jeśli czegoś można być pewnym, to tego właśnie, iż bezgraniczna wierność Wojtyle i jego pamięci – ów kluczowy i najbardziej szlachetny rys osobowości Dziwisza – nie pozwoli mu na to, aż po jego ostatnie tchnienie. I tak Sancho Pansa wpada w szlachetną pułapkę własnej wierności. Więc jego oskarżyciele bez zmrużenia oka mogą suponować, że owszem, o ile papież mógł „czegoś nie wiedzieć”, albo „być wprowadzony w błąd”, to jego przebiegły sekretarz wiedział wszystko i działał ze świadomą perfidią. Taki pogląd upowszechniany jest zresztą już nie tylko w Polsce. To w poważnej „Frankfurter Allgemeine Zeitung” można było ostatnio przeczytać jako fakt, iż Dziwisz „mógł chować pod dywan ważne listy do papieża”. Oczywiście informacja pochodzi z Polski, gdyż podaje ją znany warszawski korespondent Gerhard Gnauck. Dziennikarz nie ma żadnego faktu, który by uprawdopodobniał chociaż taką hipotezę. Więc z profesjonalizmem „czarnego piarowca”, który świadomie chce na kogoś rzucić kalumnię, asekuruje się słówkiem „mógł”. Na antyreligijnej lewicy nie kryją zbytnio tego, że Dziwisz ma być pierwszą ofiarą medialnego linczu, po to, by potem łatwiej się było dobrać do samego papieża Nietrudno zauważyć, że wszyscy ci, którzy dziś oskarżają sekretarza papieskiego, w tyle głowy mają samego papieża. Tyle tylko, że na antyreligijnej lewicy nie kryją zbytnio tego, że Dziwisz ma być pierwszą ofiarą medialnego linczu, po to, by potem łatwiej się było dobrać do samego papieża. Z takim właśnie pomysłem lewicowa „Krytyka Polityczna” domagała się uwięzienia i postawienia przed sądem biskupa krakowskiego już jakieś osiem lat temu. A feministki ze „Strajku Kobiet” skandowały ostatnio pod oknem jego mieszkania: „Dziwisz-Wojtyła-wasza-era-się-skończyła”, nie pozostawiając wątpliwości co do swych intencji. Jednak co w tym wszystkim najciekawsze, Dziwisz znalazł się teraz pod ostrzałem z dwóch nacierających nań frontów. Lewica i feministki strzelają doń w nadziei, że w ten sposób uda im się w końcu ustrzelić Wojtyłę. Ale prawica, klerykałowie, a nawet dziennikarscy katoliccy „fundamentaliści” również doń strzelają, tyle tylko, że z dokładnie odwrotną motywacją. Ci chcą mieć Dziwisza jako kozła ofiarnego, gdyż liczą na to, iż w ten sposób ochronią Jana

Pułapka wierności [FELIETON] Read More »

Kard. Dziwisz apeluje o ogłoszenie św. Jana Pawła II patronem Europy

Artykuł z treścią apelu kardynała Stanisława Dziwisza pochodzi ze strony franciszkanska3.pl Kardynał Stanisław Dziwisz zaapelował o ogłoszenie świętego Jana Pawła II patronem Europy. Uczynił to 20 października podczas inauguracji kongresu Europa Christi w Częstochowie. Prezentujemy pełny tekst wystąpienia: Jan Paweł II patronuje z nieba różnym ludzkim przedsięwzięciom i stanom. Jest papieżem praw człowieka, stróżem ogniska rodzinnego, opiekunem duchowym młodzieży, przewodnikiem i mistrzem środowisk akademickich, pomysłodawcą i nadprzyrodzonym animatorem nowej ewangelizacji, tak bardzo potrzebnej zwłaszcza zlaicyzowanej Europie. Na szlakach doczesności bliskie mu były sprawy Europy, w której się urodził, wychował i którą swoją pasterską posługą aż do śmierci budował. Przeżywał jej dramaty i rozterki duchowe, a także troszczył się o to, aby wszyscy ludzie dobrej woli współtworzyli jedność na tym kontynencie, od Atlantyku po Ural. Wierzymy, że dzisiaj „z domu niebieskiego Ojca” pomaga europejskiej wspólnocie swoją natchnioną mądrością w podejmowaniu trudnych decyzji, zachęca do codziennej wierności Bogu i człowiekowi oraz wstawia się u Boga we wszystkich naszych potrzebach, zjednując nam Jego miłosierdzie. Wiemy, że podczas Soboru Watykańskiego II papież Paweł VI ogłosił patronem Europy św. Benedykta z Nursji. O tym, że Europa potrzebuje wsparcia z wysoka, przekonany był również Jan Paweł II i dlatego ogłosił jej patronami pięciu świętych: Cyryla i Metodego, Katarzynę Sieneńską, Brygidę Szwedzką i Siostrę Teresę Benedyktę od Krzyża (Edytę Stein). Dziś, gdy Stary Kontynent przeżywa potężny kryzys aksjologiczny i staje przed nowymi, dotąd nieznanymi, wyzwaniami, rodzi się potrzeba rozszerzenia tego grona. Święty Papież zawsze stał na straży niezmiennych i uniwersalnych wartości, które są podwalinami cywilizacji europejskiej. Miał swój niezaprzeczalny wkład w zjednoczenie Starego Kontynentu, a w swoim nauczaniu trafnie diagnozował zagrożenia, przed którymi dziś stają jego mieszkańcy, ukazując zarazem, że jedynym źródłem nadziei, ratunkiem i skutecznym lekarstwem jest Boże miłosierdzie i powrót do ewangelicznych ideałów, które legły u podstaw europejskiej kultury. Dlatego uzasadnione jest pragnienie wielu chrześcijan, którzy wielką sprawę Europy, jej duchowego dziedzictwa i przyszłych losów jej synów i córek chcieliby powierzać Panu dziejów przez wstawiennictwo świętego Jana Pawła II. Wizja Europy Jana Pawła II Jan Paweł II miał swoją wizję Europy. Dla niego pierwszym elementem budowania jej jedności jest pedagogia przebaczenia. Dwie wojny światowe, które rozgrywały się głównie na tym kontynencie, zrodziły dużo krzywd. Istnieje w Europie bardzo wiele niezabliźnionych jeszcze ran, a współczesność rodzi nowe krzywdy. Pedagogia przebaczenia jest tak ważna, ponieważ człowiek, który przebacza i prosi o wybaczenie, rozumie, że istnieje Prawda większa od niego, a przyjmując ją, może przekroczyć samego siebie. Nie ma Europy bez przebaczenia i pojednania, czyli bez rozwiązania problemów przeszłości. Błędna jest teza niektórych polityków europejskich, którzy twierdzą, że należy zostawić problemy przeszłości, a skupić się na teraźniejszości i przyszłości. Pojednanie zakłada jednak spełnienie określonych warunków: przyznania się do winy, żalu, że swoimi czynami wyrządziło się zło oraz pragnienia naprawienia krzywd. Z drugiej strony, pisze Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia, przebaczający winni okazać na wzór ojca syna marnotrawnego miłosierdzie, w taki sposób, aby doznający miłosierdzia nie czuł się poniżony, ale odnaleziony i dowartościowany (por. DiM, 6). Zdaniem Jana Pawła II Europa nie może jednak tylko odwoływać się do przeszłości, winna także przeprowadzać refleksję nad swoją teraźniejszością i przyszłością. Po latach konfliktów i wojen Europejczycy muszą szukać drogi do nowej jedności, która, będąc daleka od jakiejkolwiek formy unifikacji, dowartościuje i zintegruje bogactwo swej różnorodności. Warunkiem kształtowania optymistycznej teraźniejszości i przyszłości kontynentu jest także, obok pedagogii przebaczania, odkrywanie oraz potwierdzanie własnej tożsamości. Pamięć jest siłą, która tworzy tożsamość istnień ludzkich, zarówno na płaszczyźnie osobowej, jak i zbiorowej. Dlatego tak ważna w życiu społeczeństw i narodów jest właściwa, czyli prawdziwa polityka historyczna. O tożsamości decyduje nie tylko pamięć własnej przeszłości, ale także trwałe i ponadczasowe punkty odniesień. W sferze narodowej są to sprawdzone wartości religijne, moralne, ale także wartości symboliczne np. hasło – Bóg, honor, ojczyzna, znaki i symbole – flaga narodowa, godło państwowe, czy święta i uroczystości państwowo – religijne. Przykład, jak historyczne punkty odniesienia przenosić w przyszłość, dał sam Jan Paweł II, kiedy na Westerplatte wołał: „Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, „zdezerterować”. Wreszcie – jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba „utrzymać” i „obronić”, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie”. W życiu osobowym, społecznym i narodowym Jan Paweł II dowartościował w sposób szczególny określone prymaty. Są to: prymat osoby przed rzeczą, prymat ducha nad materią, prymat „bardziej być” przed „więcej mieć’, prymat pracy przed kapitałem, prymat etyki przed techniką, prymat miłosierdzia nad sprawiedliwością oraz prymat dialogu przed walką. Św. Jan Paweł II przez powyższe prymaty porządkuje świat wartości i zadań życiowych, bowiem bez określonego prymatu życie człowieka byłoby chaosem niebezpiecznym zarówno dla niego, jak i dla środowiska, w którym żyje. Wkład Jana Pawła II w rozwój cywilizacji europejskiej Mówiąc o wkładzie Jana Pawła II w rozwój Europy, trzeba podkreślać, że przede wszystkim przyczynił się on do obalenia komunizmu na naszym kontynencie. Pamiętamy jego symboliczne przejście z Kanclerzem Helmutem Kohlem przez Bramę Brandenburską. Helmut Kohl opowiadał (…) że kiedy 23 czerwca 1996 roku przechodził z Janem Pawłem II przez Bramę Brandenburską, w pewnej chwili papież chwycił go za rękę i powiedział: „Panie Kanclerzu, to jest niezwykle podniosła chwila w moim życiu. Ja stoję z Panem, Kanclerzem Niemiec, przy Bramie Brandenburskiej i ta Brama jest otwarta. Mur obalony. Berlin i Niemcy zjednoczone. A Polska jest wolna”. Nikt nie może podważyć prawdy, że papież Jan Paweł II przyczynił się do tych epokowych przemian w Niemczech i Europie.1 Szczególne znaczenie miało konsekwentne powtarzanie przez Jana Pawła II prawdy, że zarówno narodowy socjalizm, jak i komunizm popełniły zasadniczy błąd antropologiczny: były opętańczymi ideologiami naruszającymi godność osoby ludzkiej. Dla tych ideologii indywidualny odbiór prawdy stanowi jedynie konsekwencję uwarunkowań społeczno – cywilizacyjnych. Podobny błąd popełnia liberalny indywidualizm, który odrywa ludzką wolność od posłuszeństwa prawdzie, co prowadzi w konsekwencji także do dyspensowania się od obowiązku poszanowania praw innych ludzi (por. CE, 17). Nie ulega wątpliwości, że Jan Paweł II, co podkreślał przy różnych okazjach, był zwolennikiem Europy ojczyzn

Kard. Dziwisz apeluje o ogłoszenie św. Jana Pawła II patronem Europy Read More »

Scroll to Top